Bardzo lubię tusze do rzęs L'oreal z linii Volume Million Lashes. Miałam możliwość sprawdzenia prawie wszystkich dostępnych produktów: kultową złotą wersję, So Couture, Excess, Feline, Noir Feline. Spośród nich udało mi się wybrać ulubieńca. Okazał się nim produkt, który niedawno pojawił się na rynku, czyli Feline, choć So Couture także spełnia w większości moje oczekiwania. Jednak firma nie poprzestała na tym i ostatnio wypuściła nową wersję kultowego tuszu: Volume Million Lashes Fatale. Jesteście ciekawe, czy ten kosmetyk zdeklasował Feline?
Opakowanie
tuszu jest charakterystyczne dla tej linii, tym razem w kolorze różowym. Natomiast szczoteczka jest silikonowa, dość gruba w porównaniu z innymi.
Jednak na szczególną uwagę zasługują wypustki: mają dwie długości ułożone
naprzemiennie, które mogę określić jako krótkie. Początkowo myślałam, że będzie
ciężko dokładnie pomalować tą szczoteczką rzęsy, na szczęście po pierwszej
próbie zmieniłam zdanie. Bardzo dobrze dociera aż do nasady rzęs, ładnie je
rozdziela i farbuje. Tusz dość dobrze je pogrubia, wyglądają one na wydłużone i
podkręcone. Czerń jest bardzo intensywna. Już po jednej warstwie rzęsy
wyglądają spektakularnie.
Świeży tusz,
czyli zaraz po otworzeniu, przysporzył mi trochę niedogodności. Nie wiem czemu,
ale po kilku godzinach rozmazywał mi się pod oczami, co mnie bardzo
denerwowało. Jednak mniej więcej po tygodniu używania lekko przyschnął i teraz
nie mam takich problemów. Szczoteczka pobiera odpowiednią ilość tuszu i dzięki
temu nie powstają na rzęsach grudki lub inne niepokojące farfocle czy pajęcze
nóżki. Nie kruszy się z czasem ani nie osypuje. Natomiast demakijaż jest
bezproblemowy - bardzo dobrze sobie z nim radzi łagodny płyn micelarny.
Uważam, że
tusz L'oreal Volume Million Lashes
Fatale jest świetny, jednak nie zdeklasował tuszu Feline. Gdybym miała
uszeregować te tusze na kolejnych miejscach, to Feline byłby na pierwszym,
Fatale na drugim, a dopiero So Couture na trzecim. Jednak warto tutaj
nadmienić, że różnice są minimalne, wynikające z moich preferencji używania
tuszy, czy niewielkich różnic w wyglądzie rzęs. So Couture oraz Fatale potrafią
mi się rozmazać pod oczami, natomiast Feline nigdy to się nie zdarzyło.
Sprawdźcie
moją opinię o innych tuszach L'oreal:
Klasyczna złota wersja: http://storybyferrou.blogspot.com/2012/08/recencja-tuszu-do-rzes-loreal-volume.html
So Couture: http://storybyferrou.blogspot.com/2016/01/loreal-volume-million-lashes-so-couture.html
Feline: http://storybyferrou.blogspot.com/2015/09/efekt-miliona-rzes-czyli-loreal-volume.html
Feline: http://storybyferrou.blogspot.com/2015/09/efekt-miliona-rzes-czyli-loreal-volume.html
Używałyście już najnowszego tuszu do
rzęs Fatale?
Pozdrawiam :)
Uwielbiam tusze Million Lashes, Feline mam i czeka na swoją kolej bo właśnie kończę false lash ;)
OdpowiedzUsuńJak ja Ci zazdroszczę tej przesyłki :)
OdpowiedzUsuńJa lubię takie szczoteczki.
OdpowiedzUsuńOstatnio używam Feline i jestem bardzo zadowolona z efektu jaki daje. Uwielbiam też So Couture. Nad tym też się zastanawiam, ale wszystko w swoim czasie :D
OdpowiedzUsuńMiałam So Couture i byłam z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńFatale podoba mi się na Twoich rzęsach :)
Piękne rzęsy :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ta maskarę:) mój ulubieniec:D
OdpowiedzUsuń