Jakiś czas temu na zagranicznych portalach widziałam filmiki, na których dziewczyny pokazywały w jaki sposób działa azjatycka czarna maseczka peel-off. Może zbyt przyjemnych rzeczy tam się nie oglądało, jednak efekt był wow. Naniesiona w strategicznych miejscach wyciągała z porów wszystkie brudy. Jako, że moja cera niestety nie należy do idealnych i na nosie oraz na brodzie widoczne mam pory, które muszę często oczyszczać, postanowiłam, że co mi tam - spróbuję. Jak nie zadziała, to wyląduje w koszu na śmieci, a jak będzie jak na filmikach, to zostanie moim ulubieńcem. Zgadnijcie, co się stało z czarną maseczką?
Kosmetyk zakupiłam na eBayu, widziałam też na Alliexpress. Otrzymałam go dość szybko, bo chyba po dwóch tygodniach, kosztował niewiele, bo 2-3 dolary. Czarna tubka zapakowana jest w czarny kartonik. Opis kosmetyku jest w "krzaczkach", więc nie wiem co tam jest napisane.
Konsystencja kosmetyku jest bardzo lejąca, zapach nie przeszkadzający, raczej przyjemny. Kolor oczywiście czarny. Maskę można nakładać na nos, ale także na całą twarz - na to jednak się nie zdecydowałam. Nie mogłam znaleźć składu, więc wolę nie ryzykować, że nagle coś się złego zadzieje z cerą. Dobrze jest też przed aplikacją zrobić sobie tzw "parówkę", czyli otworzenie porów za pomocą pary z gorącej wody. Dzięki temu maseczka lepiej powyciąga te wszystkie brudy. Trzeba też pamiętać o umiarze. Zauważyłam, że trzeba wyczuć odpowiednią grubość warstwy: jeżeli będzie za cienka, to mogą się pojawić trudności z jej ściąganiem, a jak za gruba, to nawet w godzinę nie wyschnie.
A jak działanie? Przyznam się, że średnie. Po tych licznych filmikach oczekiwałam spektakularnych efektów. Jasne, coś tam wyciągało z tych porów, jednak nie na tyle, aby wszystkie były oczyszczone. Tej maski używał też mój mąż i u niego praktycznie w ogóle nie zadziałała. Napaliłam się, a i zbytnio nic z tego nie wyszło. Szkoda, bo mogło być pięknie.
Używałyście takiej maski? A może macie inne sposoby na oczyszczanie twarzy?
Pozdrawiam :)