wtorek, 30 maja 2017

Weekendowy look

1

Dzisiaj tak na szybko. Przez weekend była piękna słoneczna pogoda - temperatura sięgała nawet do 30 stopni. Od wczesnego popołudnia przesiadywałam u rodziców w ogrodzie. Dzieciaki się bawili, a dorośli mogli odpocząć w cieniu. Początkowo w ogóle nie miałam się malować, no bo po co. Jednak postanowiłam choć delikatnie podkreślić oczy. 

 




W sobotę i niedzielę wykonałam ten sam makijaż. Jest on bardzo odświeżający i mimo upału w ogóle nie czułam się nim obciążona. Ujednoliciłam koloryt skóry, niestety musiałam sięgnąć po kamuflaż oraz dobrze kryjący podkład - moja cera teraz szaleje. Delikatnie podkreśliłam policzki za pomocą bronzera oraz różu. Podkreśliłam brwi, nie starałam się ich dokładnie wyrysowywać, chciałam uzyskać lekki nieład. Na powiekę nałożyłam jeden cień - piękny połyskujący jasny róż wpadający delikatnie w brzoskwinię. Do tego wyciągnięta kreska oraz wytuszowane rzęsy. Cały makijaż praktycznie robią usta w kolorze różu, który jest lekko neonowy - nie nakładałam go zbyt dużo, wklepałam go palcami w usta, stąd nie był ten kolor zbyt intensywny. To on sprawia, że całość wygląda świeżo. 

 
 


//TWARZ (FACE)//
- Foundation Revlon Colorstay  180 Sand Beige
- Kryolan Concealer Circle No.2
- Catrice Liquid Camouflage 020
-  Kryolan Fixing Powder P1
- My Secret Face'N'Body Bronzing Powder
- Kobo Professional Matte Blush Palette
//BRWI (BROWS)//
- Brow Artist Genius Kit Palette Medium to Dark
//OCZY (EYES)//
- My Secret Magical Girl Palette:  light pink
- Sigma Beauty Gel Eye Liner Wicked
-   L'Oreal Volume Million Lashes Mascara Noir Feline
//USTA (LIPS)//
- L'Oreal Color Riche Matte Lipstick 241 Pink-A-Porter





Wiem, że ostatnio nie ma zbyt wielu "wyczynowych" makijaży, ostatnio lubuję się w klasyce, mało krzykliwych kolorach i to też Wam tutaj pokazuję. W tych makijażach chodzę na co dzień, taka jestem :) Mimo wszystko, mam nadzieję, że to co pokazuję, Wam się podoba :)

Pozdrawiam :)

 
Czytaj dalej »

wtorek, 23 maja 2017

Makijaż: Na spontanie || Pierwsze wrażenia na temat paletek My Secret Natural Beauty Eyeshadow Palette, My Secret Design Your Eyebrow Color Wax i innych.

4

Dzisiejszy makijaż powstał dość spontanicznie. Ostatnio otrzymałam nową paczkę od Drogerii Natura, poprzedniej też zbytnio się dobrze nie przypatrzyłam, więc postanowiłam przetestować kosmetyki, które wpadły mi w oko. Najbardziej mi zależało na użyciu najnowszych paletek od My Secret, o których jest głośno w  Internetach. Nie mogłam się zdecydować na jedną, więc w tym makijażu użyłam ich wszystkich trzech. Wyszła w sumie ciekawa kombinacja chłodno-ciepła, którą rzadko stosuję, a przecież łącząc takie kolory wychodzi coś ciekawego. Okazało się też, że z kilkoma kosmetykami się nie pokocham, ponieważ kompletnie się u mnie nie sprawdziły. W dalszej części posta wyjaśnię dlaczego.

 





Lista użytych kosmetyków:

//TWARZ (FACE)//
-  Kobo Professional Smoothing Makeup Foundation  507 Pastel Beige
- My Secret Cream Camouflage 01
- Catrice Liquid Camouflage 020
- Kobo Professional Brightener Matt Powder 313 Banana Cream
- My Secret Face'N'Body Bronzing Powder
- Kobo Professional Matte Blush Palette
- My Secret Face Illuminator Powder Sparkling Beige
//BRWI (BROWS)//
- My Secret Design Your Eyebrow Color Wax 01 Warm Taupe
//OCZY (EYES)//
-  Zoeva Eyeshadow Fix Matte
- My Secret Natural Beauty Eyeshadow Palettes: beige, light brown, dark brown from Naked Beauty Palette; gold and frost duochrome white from Magical Girl Palette; turquoise from Tropical Romance Palette.
- Kobo Professional Liquid Liner Waterproof
-   L'Oreal Volume Million Lashes Mascara Noir Feline
//USTA (LIPS)//
- Kobo Professional Lipstick 422 Raspberry Kiss


Zacznę najpierw od produktów, które mnie zachwyciły. Na pewno paletki My Secret Natural Beauty Eyeshadow Palette są godne uwagi. Jest ich aż trzy: 



Naked Beauty - są to stonowane matowe kolory, dobre do codziennego makijażu. Znajdziemy tam beż, jasny i ciemny brąz. Kolory są świetnie napigmentowane, wystarczy lekko dotknąć ich pędzlem, aby ładnie pokryły bez prześwitów skórę.



Magical Girl - Jest to chyba najciekawsza paletka z tych trzech. Kolory są piękne, świetnie się mienią i nie są jednoznaczne. Mamy tutaj piękny brzoskwiniowo-różowy odcień, złoto oraz tajemniczą duochromową biel, która posiada w sobie liliowe i błękitne pigmenty. Wszystkie trzy cienie nieziemsko wyglądają na powiekach. Oczywiście pigmentacja jest świetna, są trwałe i nie osypują się przy aplikacji.


Tropical Romance - to kolorowa paletka z neonowymi cieniami. Raczej nie używam takich odcieni na co dzień, jeżeli mam ochotę na odrobinę szaleństwa, to używam ich jako akcent. W tym makijażu tez tak zrobiłam - na dolnej powiece nałożyłam odrobinę turkusu. Pigmentacja i trwałość cieni nie odbiega od dwóch pozostałych palet. Jest moc!


Jeżeli macie ochoty na te paletki, to pamiętajcie, że jest to edycja limitowana. Niedługo mogą zniknąć ze sklepów.


Dobrze u mnie się także spisał wosk do brwi My Secret Design Your Eyebrow Color Wax. Jest to ulepszona wersja pomad, które pojawiły się w drogeriach kilka miesięcy temu i okazały się wtedy niewypałem. Były one suche, nie dało się z nimi naprawdę nic zrobić, o czym pisałam na blogu. Od razu wylądowały w koszu. Na szczęście twórcy marki słuchają swoich klientek i popracowali nad formułą. Nowy produkt jest zaprzeczeniem tego pierwszego: wosk jest mięciutki, jednak nie na tyle aby się rozlewał, świetnie się nim definiuje kształt brwi i się je wypełnia. Mógłby trochę szybciej zastygać, jednak jak już to zrobi, to trwałość jest bardzo dobra. Niestety pędzelek dla mnie jest niefunkcjonalny, nie lubię operować takimi maleństwami. I przydałoby się więcej jaśniejszych kolorów. Te, które otrzymałam, to 01 Warm Taupe oraz 02 Dark Brown i raczej są to ciemniejsze ciepłe brązy.




Z marki My Secret użyłam tutaj także kamuflaży Cream Camuflage. Dostały ode mnie kolejną szansę i niestety podtrzymuję o nich zdanie: nie nadają się do mojej cery. Kolory być może ładne, jednak szybko się ścierają, ciężko nimi cokolwiek zakryć. Poza tym w strefie T wyglądają okropnie. Ważą się natychmiastowo. Być może lepiej będą się prezentować na bardziej suchych skórach, natomiast na tych tłuściejszych to już niekoniecznie.



Przy tym makijażu sięgnęłam także po trzy nowe kosmetyki Kobo Professional. Pierwszy z nich, który kompletnie się u mnie nie spisał, to podkład Smoothing Makeup with Hyaluronic Elixir SPF 10. Już po pół godzinie się świeciłam. Cała. Jak bombka. Albo jakby ktoś mnie wysmarował smalcem. Widać to już na zdjęciu całej twarzy, że strefa T zaczyna się świecić. Nie pamiętam, kiedy podkład zrobił mi aż taką krzywdę. Przynajmniej jest w miarę kryjący. Kosmetyk jest dedykowany cerom dojrzałym, być może tam się sprawdzi, choć bym nie ryzykowała. Osobom, które mają mieszaną cerę, stanowczo odradzam. 



Kolejny kosmetyk, po który po raz pierwszy sięgnęłam to Liquid Liner Waterproof. Z nim będę musiała się jeszcze trochę pobawić, aby wyrazić jednoznacznie swoje zdanie. Już dawno nie używałam linerów z długim pędzelkiem i z kałamarzem i chyba wyszłam z wprawy, bo malowanie kresek w ogóle mi nie szło. Dopiero, gdy sięgnęłam po skośny pędzelek, który używam przy linerach w żelu, udało mi się jako tako narysować kreski. Ostatecznie byłam zadowolona z efektu, bo czerń jest ładna i głęboka, a liner trwały, nie kruszył się, ani nie robiły się prześwity.
 





Na koniec zostawiłam cukiereczka, czyli najnowsze pomadki Kobo Professional Matte Lips z kolekcji wiosna/lato 2017, a konkretnie kolor 422 Rospberry Kiss. Kolor jest bardzo ładny, taki zgaszony róż lub dojrzewająca malina. Raczej nie powiem, że jest to matowe wykończenie, dla mnie bardziej satynowe, choć nie zmienia to faktu, że ładnie się prezentuje na ustach. Trochę gorzej jest z trwałością, szybko schodzi podczas jedzenia i picia.




Podsumowując, makijaż jak najbardziej mi się podoba, jednak po zrobieniu zdjęć musiałam nanieść poprawki, aby móc wyjść z domu. Niestety podkład Kobo Professional nie jest dla mnie, wyglądałam koszmarnie, więc od początku musiałam wykonać makijaż twarzy, bo nic nie dało się uratować. Natomiast paletki cieni czy pomady do brwi My Secret oraz pomadki Kobo są dobrej jakości i na nich się nie zawiedziecie. 




Wszystkie kosmetyki Kobo Professional oraz My Secret dostępne są w Drogeriach Natura. Z tego co mi się obiło o uszy, to trwa teraz promocja. Więcej szczegółów na pewno znajdziecie na Facebooku poszczególnych firm.

Pozdrawiam :)



 

Czytaj dalej »

niedziela, 21 maja 2017

InspiredBy NATURALNIE PIĘKNA Edycja VI WOW!

7

Jeżeli lubicie naturalne produkty, jak ja, to pudełko, które dzisiaj chcę Wam pokazać, jest dla Was. Poza tym, jest ono wypełnione po brzegi świetnymi kosmetykami. Wartość tych produktów to "tylko" 600zł, a subskrypcja kosztuje 119zł. InspiredBy NATURALNIE PIĘKNA rozwala na łopatki! Większość kosmetyków trafiła w moje gusta i na pewno zostaną przeze mnie zużyte. Zapraszam Was na przegląd pudełka.

 



Na początek maska, która jest najdroższa w całym zestawie. Recovery Mud Mask - Regenerująca Maseczka z Błotem izraelskiej firmy -417 w regularnej cenie kosztuje 476zł. W pudełku znajduje się produkt pełnowymiarowy o pojemności 50ml. Już po samym opakowaniu widać, że jest to kosmetyk luksusowy. Skład jest nieziemski: oprócz wspomnianego błota z Morza Martwego można tam znaleźć miód, masło kakaowe, olejki z rumianku, pestek ogórecznika lekarskiego wiesiołka i migdałów oraz witaminę E i B5. Natomiast najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że ma w sobie drobinki, które pozwalają ściągnąć maseczkę za pomocą dołączonego magnesu. Maseczka bardzo ładnie zmiękcza i wygładza skórę. Na pewno pojawi się post o produktach -417, ponieważ w kwietniowym ShinyBox był żel do mycia twarzy. 



Kolejnym ciekawym produktem pełnowymiarowym jest serum Avebio BIO AntiAge. Jej koszt to 84zł. Jest ono przeznaczone do każdego rodzaju cery. Ma za zadanie udrożnić naczynia krwionośne, tonizować, stymulować i uspokajać skórę. Skład także jest bardzo interesujący: sok z miąższu aloesu, olej z rokietnika, ekstrakt z liści oliwnych, olej z dyni, marchewki, olej z neroli, paczuli czy kokosowy. Dzięki temu powinien przyśpieszyć odbudowę skóry, oczyścić, rozświetlić i przywrócić skórze blask. 



O'Herbal Płyn micelarny, to kolejny kosmetyk, po który na pewno sięgnę. Firma jest polska i kilka produktów już od nich używałam i byłam zadowolona. Płyny micelarne u mnie szybko schodzą, mam kilka w kolejce, ale ten jest dość ciekawy. Ekstrakt z tymianku koi skórę i ma właściwości łagodzące. Nie zawiera alkoholu, mydeł, kompozycji zapachowej oraz barwników. Kosmetyk nie kosztuje zbyt wiele (19,99zł) i myślę, że można go znaleźć w topowych drogeriach.




InspiredBy zadba także o stopy. W pudełku można znaleźć Kuracje wzmacniającą dla paznokci, skórek i skóry stóp Shefoot (29,90zł). Ta firma jest dla mnie nowością, jednak przyjrzę się jej bliżej. Stopy to u mnie temat tabu (ciiiii), przez większość roku nie dbam o nie zbyt specjalnie, bo przecież noszę zakryte buty. Dopiero na wiosnę się budzę, że przydałoby się założyć jakieś sandałki i przy tym nie straszyć. Dlatego też tego typu kuracje są wręcz stworzone dla mnie. Ciekawym składnikiem jest wyciąg z azjatyckiej trawy tygrysiej Centella Asiatica, która działa przeciwzapalnie, regeneracyjnie przy czym przyśpiesza gojenie ran i pęknięć, które niestety na stopach występują. Poza tym, znajdziemy także substancję, które dobrze wpływa na paznokcie: keratyna. 




Moja szafka z szamponami pęka w szwach, a w tym pudełku można znaleźć aż dwa takie kosmetyki. Pierwszy z nich to produkt pełnowymiarowy Pilomax Szampon do włosów farbowanych Daily Colour Care (22zł). Niestety trafiłam na szampon do włosów ciemnych, mąż i syn to naturalni, niefarbowani blondyni, więc u nas się nie przyda. Ale nie zmarnuje się - mam zamiar sprezentować go mojej mamie. Szampon ma delikatnie myć włosy i skórę głowy, nawilżyć i  wygładzić powierzchnię włosa. Zatem na pewno jej się przyda. 



Drugi szampon to Ideepharm Radical Med Szampon przeciw wypadaniu włosów. Jest to miniaturka, które bardzo lubię. Świetnie się nadają na wszelkie kilkudniowe podróże. Jestem tego szamponu ciekawa, ponieważ znowu moje włosy zaczęły wypadać - nie jest to może tak jak poprzednio, gdzie wyłaziły mi garściami, jednak jest to dla mnie uciążliwe. Ktoś może go używał?




Nie samą pielęgnacją człowiek żyje, dlatego też w pudełku można znaleźć podkład mineralny Neauty Minerals, który ma kryjącą formułę. Nie przepadam za tego typu kosmetykami tylko ze względu na sposób aplikacji - jakoś mi ona nie leży. Choć nie mówię, że nie spróbuję. Akurat trafiłam na dobry kolor Neutral Medium Light, więc tym bardziej przyjrzę się jemu z bliska. Może w końcu się przekonam?




W pudełku zawsze można znaleźć kilka ciekawych sampli. Pierwszą z nich jest próbka soli do kąpieli Biooleo "Złoto Egiptu". Niestety nie posiadam wanny, więc przekażę go mamie. 



Kolejnymi ciekawymi próbkami są koncentraty do twarzy i oczu polskiej firmy Biały Jeleń. Jestem bardzo ciekawa tych kosmetyków, bo składy mają naprawdę interesujące i naturalne. Cieszę się, że kultowe marki rozwijają się. Rozglądnę się za nimi w drogerii.



Podsumowując, pudełko InspiredBy Naturalnie Piękna jest bogate w pełnowymiarowe produkty przeznaczone przede wszystkim do pielęgnacji. Najbardziej cieszę się z maski oraz serum, które bardzo fajnie u mnie działają.  Ekipa ShinyBox się spisała i myślę, że będzie ciężko pobić taką zawartość. Jeżeli ten box Wam się spodobał, to można go jeszcze zakupić na stronie klik. Myślę, że warto.

A co Wy myślicie na temat tego pudełka? Wpadło Wam coś w oko?

Pozdrawiam :)



Czytaj dalej »

sobota, 20 maja 2017

Power of Minerals L'ORIENT Krem pod oczy

1

Mój syn ostatnio chodzi i mówi: "Starość nie radość, młodość nie wieczność". Nie wiem, gdzie to usłyszał, na pewno tego nie rozumie. Jednak to powiedzenie w dzisiejszym poście postanowiłam przytoczyć. Mam już swoje lata, nie uważam się za osobę starą, bo przecież "3" z przodu to nie koniec świata, choć młodzież może to inaczej odbierać. Młodość nie jest wieczna i z wiekiem pojawiły się "problemy", na które wcześniej nie zwracałam uwagi. Zmarszczki. Niestety pojawiają się na mojej twarzy, w większości są one mimiczne, jednak widać, że skóra nie jest tak napięta jak wcześniej. U mnie najwięcej zmarszczek występuje pod oczami, jeżeli jesteście dobrymi obserwatorami, to przy zbliżeniach makijażu oczu są one widoczne. Wiem, że ich się nie pozbędę, jednak mogę spróbować je spłycić. W tym wieku dobrze jest zadziałać od zewnątrz stosując odpowiednie zabiegi i kremy. Dlatego dzisiaj chciałabym Wam przedstawić krem pod oczy firmy L'Orient, który świetnie się u mnie spisał. Zapraszam na recenzję.



Zawiera unikalną kombinację minerałów z Morza Martwego, witamin, protein i naturalnych ekstraktów roślinnych. Stosowany regularnie spłyca zmarszczki, usuwa opuchliznę i cienie pod oczami. Pozostawia okolice oczu promienne, pełne naturalnego blasku. Idealny do codziennej pielęgnacji na noc i na dzień dla każdego rodzaju cery.

 Opakowanie kremu pod oczy nie powala - jest ono zwyczajne, ale poręczne. Na pokrycie obszaru pod oczami wystarczy objętość kremu zbliżona do średniej wielkości kropli wody. Należy lekko nacisnąć pompkę, aby mieć odpowiednią ilość produktu. Dzięki temu kosmetyk jest bardzo wydajny - używam go od końcówki stycznia i dopiero teraz go kończę. Tak więc 15 ml kremu starczyło mi na prawie 4 miesiące. Myślę, że jest to dobry rezultat. Konsystencja kremu L'Orient jest przyjemna. Jest to lekki krem, który szybko się wchłania pozostawiając skórę gładka i dobrze nawilżoną. Zapach jest neutralny i po nałożeniu nie jest praktycznie wyczuwalny.



Skład kremu jest boski - praktycznie same minerały z Morza Martwego, ekstrakty roślinne oraz witaminy. Czy taka naturalna bomba nie zadziała?

 Skład: purified water (aqua), chamomilla recutita (chamomile extract), urtica dioica (nettle) extract, tussilago farfara (coltsfoot) leaf extract, horsetial (equisetum arvense) extract, horse chestnut seed extract, cucumis sativus leaf extract (cucumber), algae extract, aloe barbadensis (aloe vera) gel,, hygroplex, tocopherol acetat (vitamin E), panthenol (provitamin 5), magnesium ascorbyl phosphat (vitamin C), whey protein retinyl palmitat (vitamin A), glycolic acid, lactic acid, propylene glycol, edta, bht, polysorbate 20, carbomer, triethanolamine, dead sea water (maris aqua), acnibio ac.



Stosowałam krem po od oczy przez ponad 3 miesiące. Starałam się chociaż raz dziennie go nakładać. Od razu było wyczuwalne wygładzenie skóry. Po dłuższym czasie zauważyłam, że moje zmarszczki pod oczami się spłyciły. Nie zniknęły bezpowrotnie, jednak były, w sumie są, mniej zauważalne. Skóra jest bardziej napięta i elastyczna. Poza tym, moje cienie pod oczami, które zazwyczaj dość mocno były widoczne, nagle nie rzucają się aż tak w oczy, widać, że ten obszar jest rozjaśniony. Przypadek? Nie sądzę.




Żałuję, że krem L'Orient już mi się kończy. Naprawdę dobrze się u mnie spisywał i pozostawił moją skórę nawilżoną, odżywioną, zmarszczki są mniej widoczne, a cienie pod oczami jaśniejsze. Na pewno wrócę do tej marki, bo produkty mają ciekawe i przede wszystkim naturalne - a to jest mojej cerze potrzebne. Na szczęście w kolejce czeka kilka kremów, czy będę lepsze lub chociażby na tym samym poziomie co krem L'Orient - to się okaże.


Mam nadzieję, że dzisiejsza recenzja przypadła Wam do gustu. Jestem ciekawa, co Wy stosujecie pod oczy. Czekam na Wasze wypowiedzi :)

Pozdrawiam :)



Czytaj dalej »

wtorek, 16 maja 2017

RED LIPS - Makijaż wykonany kosmetykami L'oreal Paris

14

Każda kobieta wygląda bajecznie w klasycznym makijażu. I nie potrzeba do tego zbyt wielu kosmetyków. Wystarczy odrobina cieni do powiek w neutralnych kolorach, tusz do rzęs, dobry podkład i ulubiona czerwona pomadka. Taki makijaż można wykorzystać na różne okazje, idealnie się sprawdzi na co dzień np do pracy, na wieczór, na randkę, ślub czy sobotnią całonocną imprezę.




Najlepsze jest to, że cały makijaż został wykonany kosmetykami L'oreal Paris, które ostatnio pokazywałam Wam na Instagramie oraz na stronie na FB. Miałam ograniczone możliwości, ponieważ musiałam zapomnieć o swoich ulubionych kosmetykach, ale myślę, że końcowy efekt jest zadowalający.



Przed nałożeniem podkładu sięgnęłam po paletkę korektorów Infallible Total Cover Full Coverage Longwear Concealer Palette. Są one kremowe, dzięki czemu ładnie rozsmarowują się na twarzy i z niej nie schodzą w ciągu dnia. Są dobrze napigmentowane, dzięki temu ładnie wszystko zakrywają. Nadają się też pod oczy. Do wyboru jest pięć kolorów: trzy beże, fiolet oraz zieleń. Najpierw na przebarwienia oraz wypryski nałożyłam zielony korektor, a na niego beż. Dopiero wtedy za pomocą zwilżonej gąbeczki nałożyłam podkład Infallible 24H Matte 12 Natural Rose. Obawiałam się, że będzie zbyt różowy, jednak ładnie dopasował się do kolorytu cery. Cienie pod oczami zakamuflowałam za pomocą beżowego korektora wcześniej wspomnianej paletki oraz utrwaliłam cały makijaż za pomocą pudru Infallible 24h Matte Powder 160 Sand Beige. Uzyskałam dzięki temu ujednolicony koloryt cery, bez widocznych przebarwień, twarz była dobrze zmatowiona. 

 


Pierwszym problemem, jaki napotkałam, to jak wykonturować twarz. W zestawie nie miałam bronzera, więc musiałam posłużyć się jedynym kosmetykiem do policzków, czyli Blush Sculpt Trio Contouring Blush 102 Nude Beige. Róż jest podzielony na trzy części, można kolory zmieszać ze sobą lub używać oddzielnie. Ja wybrałam drugą opcję. Najciemniejszym kolorem podkreśliłam obszar pod kośćmi policzkowymi, potem na same policzki nałożyłam średni kolor, aby na sam koniec na szczyty kości dać rozświetlacz, który w paletce stanowi najjaśniejszy kolor. Niestety nie do końca mi się efekt podobał, ponieważ ten produkt ma dość dużo widocznych brokatowych drobinek, które niekontrolowanie migrują po całej twarzy.



Podkreślenie brwi wcale nie okazało się łatwym zadaniem, mimo dostępu aż do czterech kosmetyków im dedykowanym. Uparłam się, że będę korzystać z pędzelka dostępnego w Brow Artist Genius Kit Palette Medium to Dark, którym ciężko mi było się obsługiwać: nie jestem przyzwyczajona do tak krótkich trzonków. Najpierw nałożyłam wosk, zdefiniowałam nim kształt brwi, a następnie całość wypełniłam cieniem z tego samego zestawu. Na koniec przejechałam po nich kredką Brow Artist Maker Powder Finish Crayon 04 Dark Brunette i je przeczesałam. 



Drugi problem, z którym musiałam się zmierzyć, to wymyślić jak pomalować powieki. Sięgnęłam po produkty do brwi Brow Artist. Najpierw narysowałam kreskę wzdłuż linii rzęs za pomocą Brow Artist Maker Powder Finish Crayon 04 Dark Brunette, a następnie ją roztarłam dostępnym pędzelkiem. Cienie do brwi spisały się też jako cienie do powiek: ciemniejszy odcień z paletki Medium to Dark nałożyłam na zewnętrzną część powieki, natomiast jaśniejszy brąz z paletki Light to Medium wypełnił resztę powieki. W wewnętrzne kąciki nałożyłam rozświetlacz z paletki róży Blush Sculpt. Na koniec pozostało tylko wytuszowanie rzęs. Tutaj już nie było problemów, ponieważ maskara False Lash Superstar XFiber Mascara jest fenomenalna. Za pomocą dwóch szczoteczek można świetnie podkreślić rzęsy.

 
 

Przy takim makijażu nie mogło zapragnąć czerwonych ust. Pomadka Color Riche Matte w kolorze 347 Haute Rouge o matowym wykończeniu tutaj pasowała wyśmienicie. Komfort nakładania i jej noszenia jest bardzo wysoki. 

 

Do tego makijażu świetnie pasowały duże kolczyki z kryształkami. Moje pochodzą ze sklepu Happiness Boutique. Oferują oni darmową wysyłkę do Polski oraz posiadają program lojalnościowy dla swoich klientów. Mój model to Winter Wonderland Chandelier Earrings, zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia. Wyglądają bardzo elegancko i nie czuć ich praktycznie na uszach, są bardzo lekkie.

 


Co sądzicie o takim makijażu? Lubicie klasykę?

Pozdrawiam :)




Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia