Pokazywanie postów oznaczonych etykietą liner w pisaku. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą liner w pisaku. Pokaż wszystkie posty

sobota, 20 lutego 2016

Przepis na idealne kreski

26

Kreski bardzo lubię, choć ostatnio rzadko je maluję. Jednak prawie zawsze przy większych wyjściach są one dopełnieniem makijażu. Oko wtedy jest wyraziste, kąciki zewnętrzne uniesione, linia rzęs przyciemniona. W swojej kosmetyczce mam wiele produktów, którymi mogę wykonać kreski. Jednak to po linery w pisaku najczęściej sięgam. Jest mi wtedy najłatwiej i najszybciej namalować linię, taką jak lubię. Ostatnio to Kobo Professional Precise Pen Eyeliner zdobył moje serce. Jak na razie spisuje się wyśmienicie. 

 



Opakowanie jest standardowe jak na tego typu produkty. Jednak najważniejszy jest rysik, za pomocą którego można namalować kreski. Nie zmienia on kształtu, nie rozmiękcza się, nie flaczeje po długim użytkowaniu. W czasie malowania nie wysycha, wciąż do niego dociera liner. Dzięki temu malowanie kresek jest bajecznie proste, sunie bezproblemowo po powiece - jak flamastrem po papierze. Ma dobrą pigmentację i już za jednym ruchem pokrywa skórę, nie trzeba kilkukrotnie malować w jednym miejscu. A ta cecha jest bardzo ważna przy tego typu produktach. Możliwość zepsucia czegoś spada do minimum.

Trwałość kreski namalowanej pisakiem Pricese Pen Eyeliner jest bardzo duża, nie rozmazuje się. Czasami łzawią mi oczy i nie zdarzyło mi się, aby cokolwiek stało się z kreskami. Trwa aż do demakijażu.


Bardzo często dostaję wiadomości z pytaniem, jak maluję kreski. Na pewno ważne jest narzędzie, którym się operuje. A ich jest wiele. Linery w żelu, w płynie, w pisaku, w kałamarzu itp. Można malować je pędzelkiem zakrzywionym, prostym, ściętym. Mi najlepiej operuje się linerami w żelu i płaskim ściętym pędzlem oraz linerami w pisaku. Choć za pomocą tych drugich nie udaje mi się komuś namalować ładnej kreski. A u siebie to taką właśnie najczęściej formę wybieram. 
Podczas malowania zawsze opieram łokieć o blat stołu, musi być ona stabilna, aby nie robić gór i dolin. Nie naciągam skóry, ponieważ nie mam czym - w drugiej ręce trzymam lusterko. Zazwyczaj zaczynam malowanie kresek od wewnętrznych kącików i tam są najcieńsze. Przesuwając się na zewnątrz pogrubiam je. W odpowiednim miejscu ciągnę kreskę do góry, staram się nie dojeżdżać do kącików zewnętrznych. Mam lekko opadającą powiekę i nie wszystkie kształty kresek mi pasują. Do tego doszłam tak naprawdę po latach ich malowania, choć zdarza mi się nadal, że nie zawsze jest tak, jak bym tego chciała. Do pewnych trików także doszłam z czasem. Aby w zewnętrznych kącikach zakończenie kreski wyglądało idealnie, wspomagam się odrobiną korektora - za pomocą pędzelka wyrównuję krawędzie. Jeżeli zdarzy mi się, że linia jest poszarpana, to albo patyczkiem kosmetycznym zmazuję daną część i rysuję od nowa, albo sięgam po np płyn micelarny, lekko zwilżam pędzelek i sunę nim po krawędzi kreski. Liner wtedy lekko się rozpuszcza i wypełnia braki. Ten pomysł jakiś czas temu pokazywała w swoim filmiku Alina Rose, więc tam też Was odsyłam, jeżeli chcecie to zobaczyć. Ten trik dużo zmienił w moim malowaniu kresek, ułatwił całą procedurę, bo często chcąc linerem wypełnić dane luki, wyrównać kształt, kończyło się to tragedią. Im dłużej maluje się kreski, tym zwiększa się prawdopodobieństwo, że zrujnuje się cały makijaż. A to jest niepożądane.




Czym Wy malujecie kreski? Macie jakieś sprawdzone triki, które ułatwiają ich rysowanie? Podzielcie się pomysłami :)

 Pozdrawiam :)







Czytaj dalej »

piątek, 20 listopada 2015

Moja codzienność, czyli kreski wykonane eyelinerami My Secret

8

Nie będę ukrywać, że jestem śpiochem. Rano, mając do wyboru 10 minut dłuższego spania a makijaż, wybieram to pierwsze. Jeszcze parę lat temu było to do niepomyślenia. Bez kompletnego makijażu nie wychodziłam z domu. Jednak priorytety się zmieniają wraz z upływającym czasem. Śpię mało, bo niestety jestem typem sowy, a do pracy wstać trzeba przed 7. Dlatego te 10min dodatkowego snu jest dla mnie ważne. W związku z tym, poranny makijaż jest bardzo okrojony. Oczywiście sięgam po podkład, puder, bronzer. Ale na oczach jest zazwyczaj tylko tusz do rzęs. Dlatego ostatnio postanowiłam choć trzy razy w tygodniu zrobić dla siebie coś więcej. Do makijażu dodałam kreski, bo są szybkie w wykonaniu oraz ładnie podkreślają oczy. Przy tej czynności towarzyszą mi  nowości od My Secret, czyli na nowe kolory wodoodpornego linera w pisaku.



Jakiś czas temu na blogu umieszczałam recenzję wodoodpornego linera w pisaku w kolorze czarnym. Znajdziecie ją tutaj. Byłam z niego zadowolona i przyznam się, że wciąż mi towarzyszy. Ucieszyłam się na fakt, że wyszły nowe kolory: granatowy oraz brązowy. Są to dość standardowe odcienie, szaleństwa nie będzie, jednak mimo wszystko pozwalają na odejście od wszechmocnej czerni. Lubię, gdy w moim makijażu występują te kolory, pasują one do moich tęczówek, zatem by urozmaicić makijaż mogę sięgnąć po sprawdzony produkt.


Kolor linerów jest bardzo dobrze napigmentowany, jednym ruchem można narysować kryjącą kreskę. Szybko ona zasycha, więc nie odbija się na powiece. Rysik jest ostro zakończony, dzięki czemu malowanie cienkich kresek nie jest problematyczne. Z czasem on nie "flaczeje" i przez długi czas można go używać.


Produkt, według producenta jest wodoodporny, choć ja bym z tym polemizowała. Można go zmyć zwykłym mleczkiem do demakijażu, choć zawsze pozostaje po nim na skórze ślad, co szczerze mnie denerwuje. Z drugiej strony nie rozmywa się np przy łzawieniu oczu, co u mnie niestety często się zdarza i dlatego potrzebuję trwałych kosmetyków.


Mimo plusów i minusów, wodoodporne linery w pisaku My Secret uważam za udane i warte zainteresowania. Kosztują 9,99zł.

Oczywiście nie mogłoby zapragnąć zdjęć makijaży, w których użyłam opisywanych eyelinerów.



A Wy czym lubicie malować kreski?

Pozdrawiam


Czytaj dalej »

środa, 7 stycznia 2015

1 x NIE, 2 x TAK - kosmetyki do oczu MySecret

32
Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić oraz krótko opowiedzieć o trzech kosmetykach przeznaczonych do oczu marki MySecret. Są to nowości i niedawno pojawiły się w Drogeriach Natura. Jednak nie wszystkie mnie zauroczyły. Jeden z tych produktów kompletnie mi nie przypadł do gustu, okazał się takim małym potworkiem, do którego podchodziłam kilkukrotnie i za każdym razem było bardzo źle. I od niego zacznę.



MySecret Waterproof Mascara


Moje rzęsy nie są problematyczne i naprawdę nie wymagam zbyt wiele, jednak ten tusz w ogóle się nie sprawdził. Szczoteczkę ma bardzo fajną, klasyczną, jednak po pomalowaniu osiąga się bardzo delikatny efekt na rzęsach. Potrzebne są conajmniej dwie warstwy, aby cokolwiek na tych rzęsach pozostało. Nie jest to raczej produkt wodoodporny, prysznic pokazał, że się rozmazuje. Choć z drugiej strony zwykłe mleczko do demakijażu ma trudności ze zmyciem go z rzęs. Na szczęście się nie kruszy, jednak strasznie się rozmazuje. Po kilku godzinach pod oczami mam zawsze ciemne cienie od tuszu, co chwilę muszę spoglądać w lusterko, ścierać, nakładać na nowo korektor itp. Początkowo myślałam, że tak się dzieje przez to, że jest świeży, więc odstawiłam go, aby do siebie doszedł. Niestety czas na niego nie podziałał, wręcz pogorszył sytuację, bo rozmazywanie okazało się bardziej intensywne. Szczerze, nie polecam.



MySecret 2in1 Big Eye Pencil


Jest to gruba kredka, którą można wykonać kreskę wzdłuż linie rzęs a później ją rozetrzeć (bo świetnie się do tego nadaje). Albo nałożyć ją na całą powiekę. Może występować solo, wtedy granice nałożonej czarnej plamy trzeba rozetrzeć, aby uzyskać efekt dymku. Można też potraktować ją jako bazę. Cienie wtedy utrzymują się w nienaruszonym stanie do demakijażu oraz mają intensywniejszy kolor. Obsługa jest bardzo łatwa, ponieważ kredka jest miękka. Problem może się okazać jej struganie, ponieważ potrzebna jest strugawka na grubsze kredki, a nie wszyscy je posiadają. 



MySecret Waterproof Eyeliner


Kreski to u mnie standard więc często je rysuję. Eyeliner w pisaku sprawdza się przy tym zadaniu idealnie. Można nią wykonać precyzyjne cienkie kreski lub grube, które są bardzo trwałe i odporne na ścieranie. Końcówka pisaka jest ostro zakończona i sztywna, dzięki temu nie 'flaczeje' zbyt szybko. Czerń jest bardzo głęboka i kreski wyglądają naprawdę ładnie. 



Jeżeli tak jak ja lubicie kreski w każdej możliwej formie, to polecam te dwa kosmetyki. Natomiast tusz w ogóle się u mnie nie sprawdził i niestety leci do kosza.



A Wy jakie macie zdanie o tych kosmetykach?

Pozdrawiam :)



Czytaj dalej »

piątek, 19 grudnia 2014

Na Rockowo

21
Rockową dziewczyną to ja nie jestem, choć kilka elementów wspólnych w ubiorze, czy makeup'ie by się znalazło. Od zawsze lubiłam ciemne makijaże, które w tym look'u bardzo często występują. Dlatego też zainteresowała mnie linia kosmetyków Rock With Me od Wibo, które mają pomóc wyczarować ten drapieżny look. Na początek zajmę się tuszem do rzęs oraz czarnym linerem. Za jakiś czas pokażę jeszcze pomadko-błyszczyki oraz lakiery, które wpasowują się w ten trend.



Rock With Me Mascara


Tusze do rzęs to kosmetyki, które u mnie bardzo szybko schodzą. Wiele próbowałam, do tych, które u mnie się sprawdziły wracam często. Moje rzęsy też nie są jakoś bardzo wymagające: przyciemnienie i podkręcenie im wystarcza. Jednak nie wybaczam sklejania, osypywania się, albo 'niedajboże' rozmazywania się. Ciekawi Was jak ten tusz u mnie wypadł?
Myślałam, że już żadna firma mnie nie zaskoczy z kształtem szczoteczki. Myliłam się. Zrobiło to Wibo. Szczoteczka w tuszu Rock With Me jest poskręcana. Na szczęście aplikacja tuszu nie jest problemowa. ładnie ona rozczesuje rzęsy, nie skleja ich, u nasady pogrubia i dociera od nasady aż po same końce rzęs. Jednak przyczepię się do tego, że nabiera za dużo płynu, co może spowodować jego grudkowanie. I niestety świeży tusz się rozmazuje. Ojooooj...:/ Musiał trochę odleżeć na półce, aby można było bezpiecznie go używać. 

kreski wykonane linerem Wibo Rock With Me

Czerń jest bardzo głęboka i na rzęsach dobrze się prezentuje. Nie kruszy się w trakcie noszenia. Cena: 12,69zł  Dostępność tutaj


Rock With Me Liquid Eye Pen


Po otworzeniu tego kosmetyku szczęka mi opadła. Jak tak grubym linerem mam wykonać cienkie i proste kreski? Bałam się tego kosmetyku i podchodziłam do niego jak do jeża. Jednak niepotrzebnie, bo aplikacja okazała się bezbolesna. Już za pierwszym podejściem udało mi się namalować cienką kreskę, wystarczy trzymać liner pod odpowiednim kątem. Natomiast grubsze kreski wychodzą bardzo szybko. Pokusiłam się nawet o nałożenie go na całą powiekę. Szybko zaschną, nie kruszył się, więc może to być dobra baza pod ciemne cienie do powiek. Niestety z czasem 'końcówka' się wyrabia i 'flaczeje', co utrudnia namalowanie precyzyjnej kreski.


Kolor linera to głęboka czerń, nie jest wodoodporny, ale dość trwały. Kreski trzymają się do demakijażu. Cena: 10,49zł Dostępność tutaj


Oba produkty mają swoje plusy i minusy, jednak dobrze mi się ich używało. Za ich pomocą można rockowo podkreślić oczy.

Jak Wam się podobają te kosmetyki? Lubicie rockowy look?

Pozdrawiam :)


Czytaj dalej »

piątek, 13 czerwca 2014

Kreski z Kobo Professional Intense Pen Eyeliner

11
Kreski lubię i zazwyczaj przy ich rysowaniu wybieram linery w żelu. Są dla mnie najwygodniejsze, najodporniejsze. I przede wszystkim jeden słoiczek na długo wystarcza. Jednak chętnie sięgam także po inne narzędzia "tortur". Lubię linery w pisaku, ponieważ są raczej wygodne w użyciu, jednak mają też kilka wad. Dzisiaj pokażę Wam Kobo Professional Intense Pen Eyeliner w dwóch kolorach: szarym i czarnym.



Aplikator do nakładania linera jest dość sztywny, dobrze wyprofilowany i ostry. Można nim zrobić dość cienkie kreski. Jednak jest mało elastyczny w stosunku do pędzelków i nie dopasowuje się do skóry powieki - można sobie zrobić zygzak zamiast prostą kreskę. Oczywiście jest na to sposob - wystarczy nie dociskać zbyt mocno  aplikatora do skóry. Każdy liner w pisaku trzeba dobrze wyczuć i określić siłę nacisku. 



Kolor czarny jest dobrze napigmentowany i wystarczy jedno pociągnięcie, aby uzyskać ładną kreseczkę. Nie rozlewa się po skórze, nie odbija. Szybko zasycha i jest bardzo trwały. Nie kruszy się w trakcie noszenia, nie ściera w kącikach. Tkwi na swoim miejscu od rana do wieczora. Natomiast szary liner już taki dobry nie jest mimo, że przecież jest to ten sam produkt. Przede wszystkim rozlewa się po skórze (co możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej), wchodzi w mikro zmarszczki skóry i zamiast prostej kreski ma się 'pajączka'. Nad kreską trzeba trochę popracować. Pigmentacja nie jest zbyt ciekawa, ponieważ tworzą się prześwity. Do trwałości się nie przyczepię, zachowuje się tak samo jak jego czarny brat. 


Główną wadą takich linerów jest ich żywotność. Niestety w porównaniu z linerami w żelu, w płynie czy z kredkami, wypadają słabo. Po 2-3 miesiącach codziennego używania niestety należy zakupić nowy egzemplarz. Mimo tego, wracam do tej formy, bo moim zdaniem idealnie sprawują się przy szybkim porannym makijażu. Nie trzeba co chwilę macać pędzelka w linerze, dzięki pisakowi mamy ciągłość koloru. Zaskoczył mnie jednak fakt, że szary liner tak źle wypada. Nie spełnił on moich oczekiwań. Natomiast czarny świetnie się spisuje, co możecie zauważyć przy moich ostatnich makijażach. Praktycznie ciągle go używam.



Kobo Professional Intense Pen Eyeliner można zakupić w Drogerii Natura, kosztują ok 20zł, jednak Drogeria często ogłasza różnego rodzaju promocje, więc na czarny liner można zapolować.

Pozdrawiam :)



Czytaj dalej »

piątek, 7 września 2012

Liner w pisaku, czyli Hean Hypno Style :)

11
Hej :) Po krótkiej przerwie, na chwilę wracam, aby znowu zniknąć na kilka dni ;)

Chyba już wielokrotnie pisałam, że lubię kreski. Są one dopełnieniem moich makijaży, świetnie się w nich czuję i praktycznie codziennie je maluję :) Od dłuższego czasu, w ofertach innych firm, zaczęły się pojawiać linery w pisaku. Strasznie kusiły, ale na spokojnie im się przyglądałam, miałam swoje ulubione maziaje, mam kilka linerów w płynie, które przecież muszę zużyć, a nie zakupywać kolejne, aby stały i schły, więc tylko na kuszeniu się kończyło. Aż do pewnego mile spędzonego dnia, to jest do spotkania blogerek. W torebce od Hean, jednego ze sponsorów, ujrzałam liner w pisaku Hypno Style :) Nie mogłam się doczekać powrotu do domu, aby wypróbować to cuudo :)


Wprawę w malowaniu kresek w miarę mam, kredki lubię, choć nie zawsze dają mocny efekt, linery w pędzelku - trochę do nich musiałam się przekonać, efekt dają świetny, bo można uzyskać naprawdę głęboką czerń. A flamaster? to połączenie funkcjonalności kredki z czernią płynnego linera :) Uwielbiam :)


Przede wszystkim opakowanie jest schludne, czarne. Białe litery się nie zmazują ani się nie zdzierają. Końcówka flamastra jest dobrze wyprofilowana, ostro zakończona, nie niszczy się w czasie użytkowania. Rysowanie kreski jest bardzo proste, można ją uzyskać cienką jak i grubszą.

 Kolor to głęboka czerń, który uzyskamy już za jednym maźnięciem. Trwałość fenomenalna, nie ściera się, kreska tkwi na miejscu cały dzień aż do wieczora. Pocieranie palcem jej nie groźne, nie odbija się na powiece. Ale nie jest wodoodporna, intensywnego płaczu nie przeżywa :PPP Poza tym, mimo wyśmienitej trwałości, łatwo się ją zmywa.

zdjęcie z lampą:

zdjęcie bez lampy:

Po mocnym i  intensywnym tarciu palcem kresek,  praktycznie nie ma żadnej zmiany:

Liner bardzo polubiłam, praktycznie codziennie go używam już od ponad miesiąca, kolor nie stracił na intensywności, końcówka się nie zniekształciła. Żałuję, że tak długo opierałam się przed tymi flamastrami. Moim zdaniem, są idealne dla osób, które nie mają wprawionej ręki i mają problemy z rysowaniem prostej kreski. Warto w taki flamaster zainwestować, z kredek i linerów w płynie, w żelu już praktycznie zrezygnowałam :)

Efekt na powiekach:


Macie takie cudo u siebie w kosmetyczce? Widziałam, że wiele firm flamastry ma w ofercie... Które jeszcze polecacie?

Pozdrawiam :)




Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia